piątek, 2 września 2016

San Fernando (Cádiz) – szlak turystyczny El Carrascón

Zdecydowaliśmy się opuścić nasze dotychczasowe miejsce pobytu - Benalmadenę. Być może powstanie post o powodach naszego wyjazdu, bo trochę rzeczy się na to złożyło. Jeszcze nie wiemy gdzie ostatecznie się zadomowimy. Obecnie od kilku dni przebywamy w San Fernando (Cádiz), wybraliśmy się więc na krótki spacer na pobliskie marismas (rozlewiska wodne). Znajduje się tam szlak turystyczny El Carrascón (hiszp. sendero El Carrascón). Służy głównie do spacerów i biegania, ale dozwolone są również przejażdżki rowerowe a nawet konne.  Rozlewiska pięknie się prezentowały pod koniec stycznia / na początku lutego kiedy zdawały się tonąć w morzu żółtych kwiatów. Ale i teraz, pod koniec lata, mają niezaprzeczalny urok. Panuje tam wszechogarniający spokój i cisza. Nie ma turystów, wiecznego, nieustającego zgiełku ani zapachu restauracji indyjskiej. Jest za to przestrzeń, natura i silnie wiejący wiatr (hiszp. levante), który bardzo lubię (pod warunkiem, że nie jestem wtedy na plaży ;)).

wtorek, 30 sierpnia 2016

Przylądek Trafalgar – prowincja Kadyks

Na początku lipca znów zatęskniliśmy za plażami prowincji Kadyks.  Jako że pogoda była bardziej niż sprzyjająca kolejnemu wypadowi na plażę, przygotowaliśmy piknik, zapakowaliśmy się do auta i wyruszyliśmy. Niestety niedopatrzeniem z naszej strony było to, że nie sprawdziliśmy jaka była pogoda na plaży Bolonia. Jak tam dotarliśmy okazało się, że wieje silny wschodni wiatr, z którego cieszą się windsurferzy, a który niekoniecznie cieszy plażowiczów, bo rzuca piaskiem po plaży i plażowiczach z dość dużą siłą. Wiatr ów to levante (lewanter).


czwartek, 25 sierpnia 2016

Torremolinos czyli spacerkiem po nadmorskim deptaku

Torremolinos to miasteczko graniczące z Benalmádena Costa, gdzie obecnie mieszkamy. Obydwa są popularnymi ośrodkami turystycznymi na Costa del Sol (Słoneczne Wybrzeże).  Są dobrze skomunikowane z lotniskiem w Maladze i z samą Malagą. Z tą małą różnicą, że Torremolinos jest położone nieco bliżej Malagi. W okresie wakacyjnym obydwa miasteczka przeżywają prawdziwy najazd turystów zarówno z Hiszpanii jak i z zagranicy. Znalezienie wtedy miejsca do zaparkowania graniczy z cudem.

piątek, 8 lipca 2016

Spacerkiem po miasteczku cz. IV

I ostatnia porcja zdjęć jak się okazuje najmniejsza ;) Ale jednak zebrało się ich trochę.

Espeto de sardinas. Sardynki na patyku ;)
 
Espeto de sardinas, czyli pieczone w ogniu, sardynki na patyku, są typowym daniem malagijskim. Bardzo często miejscem ich pieczenia jest wypełniona piaskiem łódź rybacka. W pobliżu każdego takiego stanowiska unosi się w powietrzu niebiański zapach ;)

czwartek, 7 lipca 2016

Andaluzyjskie plaże – prowincja Kadyks

Andaluzja jest piękna! I niesamowita! No dobrze, przyznaję, nie znam całego regionu. Więc być może nie powinnam wypowiadać się tak kategorycznie ;) Ujmę to inaczej, subiektywnie: uwielbiam Andaluzję! Do tej pory miałam okazję (i przyjemność przede wszystkim) poznać nieco prowincję Malagi (od połowy lutego mieszkamy w miasteczku Benalmádena Costa) i prowincję Kadyksu. Mąż pochodzi  z Kadyksu dzięki temu już kilkakrotnie byliśmy w tamtych stronach.
Dane mi było również zobaczyć  Sewillę, Granadę i Alhambrę oraz pospacerować po Kordobie. Oprócz tego urządziliśmy sobie spontaniczny wypad z San Fernando w góry, w okolice Arcos de la Frontera (Sierra de Cádiz – Góry Kadyksu). 
Jak już wspomniałam mieszkamy w Benalmádena Costa. Z balkonu mamy widok na morze i plażę. Przyznaję, że nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek zamieszkam w Hiszpanii, a co dopiero, że takie widoki na co dzień będę mogła podziwiać ;) Mieszkanie tak blisko plaży ma również i swoje minusy, ale o tym może innym razem.

Vistas desde nuestro balcón. Widoki z balkonu.

niedziela, 29 maja 2016

Spacerkiem po miasteczku cz. I

Pogoda dopisuje a nasze miasteczko jest wymarzonym miejscem do spacerów więc korzystamy.  A ja przy okazji pstrykam zdjęcia. Lustrzanka była w serwisie więc zdjęcia robiłam moim starym niezawodnym Olympusem mju i telefonem komórkowym. Wyszło mi tyle zdjęć, że podzielę je na kilka części ;)
To zaczynam, pierwsza dawka zdjęć.

Parque de la Paloma. Park Gołębia.

środa, 13 kwietnia 2016

Pochmurno...

a widoki i tak piękne :)

Mam wrażenie, że ostatnimi czasy na blogu pojawia się sporo przepisów ;) A do tego jeszcze kilka postów, właśnie z przepisami, czeka na doszlifowanie i opublikowanie.  Żeby nieco zmienić tematykę podzielę się kilkoma zdjęciami miasteczka, w którym mieszkamy.

Wczoraj rano miałam okazję przejść przez Parque de la Paloma (moje radosne tłumaczenie na język polski: Park Gołębia). Z pewnością pojawi się oddzielny post o parku, bo nie jest on z pewnością parkiem typowym. Można w nim spotkać różne gatunki kaczek a oprócz tego pawie, łabędzie, koguty, kury, króliki i żółwie. I co najciekawsze dokarmianie zwierząt nie jest zakazane a wręcz dobrze widziane. Zwłaszcza przez jego mieszkańców ;) W parku znajduje się również staw i ogród z kaktusami.

Una de las entradas. Jedno z wejść do parku.

poniedziałek, 28 marca 2016

Tak daleko jak nas nogi poniosą ;)

Spacerowanie, zaraz po czytaniu książek, jest moim ulubionym sposobem spędzania czasu wolnego. Poza tym wychodzę z założenia, że spacerowanie umożliwia w dużym stopniu zapoznanie się z miejscem zamieszkania. Kiedy wychodzę z domu prawie zawsze zabieram ze sobą jeden z moich aparatów fotograficznych, a jeżeli nie to przynajmniej telefon. 
Po naszej przeprowadzce do Hiszpanii, postanowiliśmy z Mężem wychodzić codziennie na  przynajmniej półgodzinny spacer. W weekendy (i dni świąteczne) spacery są nieco dłuższe ;)

Te dwa cienie to my na spacerze ;) Estas dos sombras somos nosotros paseando ;)

środa, 24 lutego 2016

Zamieszkaliśmy w okolicach Malagi - Benalmádena Costa

Od ponad dwóch tygodni mieszkamy w Hiszpanii, a dokładniej (tak jak chcieliśmy) w Andaluzji. Kawałek drogi od Kadyksu, ale całkiem blisko Malagi. Wczoraj wybrałam się na spacer aby nieco bardziej „oswoić” miasteczko ;) Jak (prawie) zawsze aparat zabrał się ze mną.

Castillo Bil-Bil. Zamek Bil-Bil.

środa, 20 stycznia 2016

Takie widoki ;)

Dotarliśmy do San Fernando, dwa dni temu. W tą stronę również wybraliśmy opcję przez Malagę.
W niedzielę, dzień naszego wylotu, takie oto jeszcze widoki podziwiałam z rana.

Upodobałam sobie badylki ;)

piątek, 15 stycznia 2016

I jeszcze więcej śniegu :D

Dziś znów dopadało. I oczywiście nie mogłam się oprzeć i zabrałam aparat na spacer ;) Spacer wynikał „z przymusu”, bo miałam umówioną wizytę u fryzjera :D Więc pstryknęłam na szybko  kilka zdjęć przed fryzjerem i kilka na spokojnie już po :)

Lubelski Wąwóz.

czwartek, 7 stycznia 2016

-3° na Trzech Króli

Nocą dopadało nieco śniegu. Od razu przy śniadaniu zapowiedziałam Mężowi, że idziemy na spacerek. Nie miał obiekcji a w trakcie spaceru nawet zgłosił postulat o jego wydłużenie ;) Odpowiednio odzianym to i przy -3° można spacerować.

Badylek.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

-12° a my na spacerek

Dla zdrowotności.
- 12°C nie jest może wymarzoną temperaturą do długich spacerów ale taki do 15 minut da się jeszcze przeżyć ;) I z jaką przyjemnością się wraca do ciepłego domu i przygotowuje kubek gorącej herbaty.
Przespacerować się z nami musiał oczywiście aparat. I uwiecznił z moją niewielką pomocą kilka chwil.

Malownicze badylki.

wtorek, 29 grudnia 2015

Śniegowe migawki

Poranek sprawił miłą niespodziankę. Zawsze po przebudzeniu wyglądam przez okno i dziś me oczy ujrzały niewielką wprawdzie, ale zawsze, ilość śniegu na polach. Więc zapędziłam Męża do zjedzenia śniadania a zaraz potem złapałam za aparat i pognałam do ogrodu ;)
Oto co udało mi się uwiecznić.

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Spacerkiem po wsi

Kilka migawek z wczorajszego spaceru. Aura raczej przypomina wczesną wiosnę niż prawie środek zimy. I chyba po raz kolejny, niestety, będziemy mieć zielone Boże Narodzenie.
A ja tak bardzo lubię śnieg zwłaszcza w okresie świątecznym :)

piątek, 6 listopada 2015

Suszarnia z widokiem

Kiedy mieszkałam z rodzicami i siostrą w bloku w Lublinie mieliśmy klucz (który dzieliliśmy z sąsiadami) i dostęp do tzw. suszarni. Jednak jako że nasze mieszkanie miało spory balkon praktycznie nigdy z niej nie korzystaliśmy. Dodatkowym „utrudnieniem” było to, że trzeba było do niej dotrzeć . Problemem nie było wjechanie windą na ostatnie, dziesiąte piętro i pokonanie dodatkowego półpiętra schodami, problem pojawiał się wraz z otwarciem drzwi. Za nimi znajdował się korytarz, słabo oświetlony a raczej praktycznie zawsze ciemny, ponieważ żarówki znikały w tajemniczych okolicznościach. Same suszarnie także były dosyć kiepsko oświetlone ale spełniały swoją funkcję. Pranie schło szybko.

I pewnie w mojej głowie pozostałby tylko taki obraz suszarni w bloku. Jednak miałam szczęście poznać suszarnie hiszpańskie ;) Najczęściej znajdują się na dachu budynku aczkolwiek spotkałam się też z suszarniami na patio. Jednak tylko te na dachu mają interesujące widoki. Rozwieszanie i zbieranie prania to sama przyjemność.

Suszarnia na dachu. San Fernando (Cádiz)