piątek, 30 września 2016

Uzdrowisko Nałęczów ;)

Z czym kojarzy mi się Nałęczów?  Z niedzielnymi, rodzinnymi wypadami na najlepsze lody i z połową drogi. Cóż to za „połowa drogi”? ;) Już wyjaśniam to moje „pół drogi”, Nałęczów leży dokładnie w połowie drogi pomiędzy Lublinem a Bochotnicą (koło Kazimierza Dolnego), gdzie spędzałam zawsze część wakacji w domu u Chrzestnej. Oznaczał również dla osoby z chorobą lokomocyjną (czytaj: w owym czasie dla mnie) albo początek udręki (trasa Lublin – Bochotnica) lub jej koniec (trasa Bochotnica – Lublin). Udręki, bo odcinek Nałęczów – Bochotnica (lub odwrotnie) jest pełen zakrętów.

Tym razem będzie o innym Nałęczowie ;) Nałęczowie uzdrowisku, które założono w 1878 roku i jest jedynym w kraju uzdrowiskiem przeznaczonym dla kuracjuszy z problemami kardiologicznymi. Nałęczowskim rodowodem mogą pochwalić się dwie znane wody mineralne:  Nałęczowianka i Cisowianka.

 Wjazd do Nałęczowa od strony Lublina.

poniedziałek, 19 września 2016

Arcos de la Frontera - jedno z białych miasteczek Andaluzji

Jak już wspomniałam w jednym z poprzednich postów, aktualnie przebywamy w San Fernando. A stąd już tylko przysłowiowy rzut beretem do Arcos de la Frontera. Dojazd samochodem zajął nam ok. 40 minut. Kilka lat temu byliśmy tam jedynie przejazdem w drodze do Sierra de Grazalema, chcieliśmy wtedy pochodzić nieco po górach. Arcos de la Frontera jest jednym z tzw. białych miasteczek Andaluzji (hiszp. pueblos blancos) znajdującym się na szlaku turystycznym Ruta de los pueblos blancos (jak dla mnie to będzie: Szlak białych miasteczek, ale z pewnością można to tłumaczyć na jeszcze kilka innych sposobów ;)).

piątek, 2 września 2016

San Fernando (Cádiz) – szlak turystyczny El Carrascón

Zdecydowaliśmy się opuścić nasze dotychczasowe miejsce pobytu - Benalmadenę. Być może powstanie post o powodach naszego wyjazdu, bo trochę rzeczy się na to złożyło. Jeszcze nie wiemy gdzie ostatecznie się zadomowimy. Obecnie od kilku dni przebywamy w San Fernando (Cádiz), wybraliśmy się więc na krótki spacer na pobliskie marismas (rozlewiska wodne). Znajduje się tam szlak turystyczny El Carrascón (hiszp. sendero El Carrascón). Służy głównie do spacerów i biegania, ale dozwolone są również przejażdżki rowerowe a nawet konne.  Rozlewiska pięknie się prezentowały pod koniec stycznia / na początku lutego kiedy zdawały się tonąć w morzu żółtych kwiatów. Ale i teraz, pod koniec lata, mają niezaprzeczalny urok. Panuje tam wszechogarniający spokój i cisza. Nie ma turystów, wiecznego, nieustającego zgiełku ani zapachu restauracji indyjskiej. Jest za to przestrzeń, natura i silnie wiejący wiatr (hiszp. levante), który bardzo lubię (pod warunkiem, że nie jestem wtedy na plaży ;)).

wtorek, 30 sierpnia 2016

Przylądek Trafalgar – prowincja Kadyks

Na początku lipca znów zatęskniliśmy za plażami prowincji Kadyks.  Jako że pogoda była bardziej niż sprzyjająca kolejnemu wypadowi na plażę, przygotowaliśmy piknik, zapakowaliśmy się do auta i wyruszyliśmy. Niestety niedopatrzeniem z naszej strony było to, że nie sprawdziliśmy jaka była pogoda na plaży Bolonia. Jak tam dotarliśmy okazało się, że wieje silny wschodni wiatr, z którego cieszą się windsurferzy, a który niekoniecznie cieszy plażowiczów, bo rzuca piaskiem po plaży i plażowiczach z dość dużą siłą. Wiatr ów to levante (lewanter).


czwartek, 25 sierpnia 2016

Torremolinos czyli spacerkiem po nadmorskim deptaku

Torremolinos to miasteczko graniczące z Benalmádena Costa, gdzie obecnie mieszkamy. Obydwa są popularnymi ośrodkami turystycznymi na Costa del Sol (Słoneczne Wybrzeże).  Są dobrze skomunikowane z lotniskiem w Maladze i z samą Malagą. Z tą małą różnicą, że Torremolinos jest położone nieco bliżej Malagi. W okresie wakacyjnym obydwa miasteczka przeżywają prawdziwy najazd turystów zarówno z Hiszpanii jak i z zagranicy. Znalezienie wtedy miejsca do zaparkowania graniczy z cudem.

niedziela, 21 sierpnia 2016

Raz jeszcze Kordoba

Raz jeszcze, póki co ostatni, wracam do Kordoby.
Nie jest to nic niespodziewanego ani zaskakującego bo wspomniałam o tym w pierwszej i drugiej części postu o naszej wycieczce do upalnej Kordoby.
Tym razem będzie zdecydowanie mniej tekstu. Wybrałam kilkanaście zdjęć, nie wszystkie jednak będą szczegółowo opisane. Tak bywa, gdy metodą zwiedzania jest „włóczenie się” po uliczkach, niekoniecznie wtedy zwracamy uwagę na to gdzie jesteśmy i co uwieczniam na zdjęciach ;)

Na pierwszy ogień idzie budynek znajdujący się przy Plaza del Truinfo. Jego żywe kolory przyciągają wzrok.

czwartek, 18 sierpnia 2016

Upalna Kordoba – podróży po Andaluzji ciąg dalszy (część II)

Jak już wspomniałam w poprzednim poście jako drugi (i ostatni) punkt na naszej liście rzeczy do zobaczenia w Kordobie znalazły się Patios del Alcázar Viejo (Patia Starego Alkazaru).
Zakupiliśmy bilety, przez moje pomylone godziny otwarcia mieliśmy chwilę do otwarcia więc wykorzystaliśmy ten czas, aby nieco powłóczyć się uliczkami Casco Antiguo (Stare Miasto).  Dzień był naprawdę upalny, więc staraliśmy się spacerować w cieniu, popijając od czasu do czasu wodę. Zdjęcia ze spaceru pojawią się w jednym z kolejnych wpisów, bo zarówno poprzedni jak i dziesiejszy post są dosyć długie i obfite w ilość zdjęć ;)

Razem z biletami otrzymaliśmy folder z krótkim opisem każdego patia i mapką, żeby wiedzieć jak do nich dotrzeć. Patia znajdują się dosyć blisko siebie, więc wiedzieliśmy, że nie zajmie nam dużo czasu zobaczenie ich. Chcieliśmy obejrzeć je w takiej kolejności, w jakiej były ponumerowane na mapce. Odczekaliśmy ok. 7 minut, żeby nie dobijać się punktualnie o 18, i zadzwoniliśmy do pierwszej bramy. Gwoli wyjaśnienia dodam, że patia są prywatne, przynależą do domów i to właściciele przyjmują zwiedzających i odpowiadają na ich pytania. Niektórzy są bardziej rozmowni, inni nieco mniej ale ogólnie są bardzo mili i gościnni. Na większości patiów, w tle, było słychać typową muzykę hiszpańską, Mąż rozpoznał sevillanas. Istnieje również możliwość zwiedzenia patiów z przewodnikiem, opcja jest oczywiście droższa i zwiedzanie trwa 2 (!) godziny. Bez przewodnika, jeżeli ktoś jest bardzo szybki może obejść patia w ok. pół godziny. Nam zajęło to ok. 45 – 50 minut.

niedziela, 14 sierpnia 2016

Upalna Kordoba – podróży po Andaluzji ciąg dalszy (część I)

Tytułem wstępu napiszę jedynie, że była to moja druga wizyta w Kordobie. Kilka lat temu, a dokładniej w lutym 2013, wpadliśmy na chwilkę do Kordoby w trakcie naszej podróży z Madrytu do Kadyksu. Jako, że do miasteczka dotarliśmy wtedy dosyć późno, bo po 19 nie miałam okazji zwiedzenia Wielkiego Meczetu (hiszp. La Mezquita - Catedral de Córdoba), który według mojego Męża jest pozycją obowiązkową na liście rzeczy, które trzeba zobaczyć w Kordobie. Rzuciłam wtedy jedynie okiem na Patio de los Naranjos (dziedziniec z pomarańczowymi dzrzewkami). Poza tym powłóczyliśmy się nieco po Starym Mieście (hiszp. Casco Antiguo). Przespacerowaliśmy się starożytnym mostem, bardzo charakterystycznym i często uwiecznianym na zdjęciach, co przekłada się na jego obecność na pocztówkach z Kordoby.
Aby nadrobić braki w zwiedzaniu i wykorzystać dzień urlopowy Męża postanowiliśmy pod koniec czerwca udać się do Kordoby. Jako, że wycieczka była jednodniowa postanowiłam wybrać dwie rzeczy do zwiedzenia. Tak naprawdę wybór był ograniczony do jednej, bo pierwszą na liście był oczywiście Wielki Meczet :D

piątek, 8 lipca 2016

Spacerkiem po miasteczku cz. IV

I ostatnia porcja zdjęć jak się okazuje najmniejsza ;) Ale jednak zebrało się ich trochę.

Espeto de sardinas. Sardynki na patyku ;)
 
Espeto de sardinas, czyli pieczone w ogniu, sardynki na patyku, są typowym daniem malagijskim. Bardzo często miejscem ich pieczenia jest wypełniona piaskiem łódź rybacka. W pobliżu każdego takiego stanowiska unosi się w powietrzu niebiański zapach ;)

czwartek, 7 lipca 2016

Andaluzyjskie plaże – prowincja Kadyks

Andaluzja jest piękna! I niesamowita! No dobrze, przyznaję, nie znam całego regionu. Więc być może nie powinnam wypowiadać się tak kategorycznie ;) Ujmę to inaczej, subiektywnie: uwielbiam Andaluzję! Do tej pory miałam okazję (i przyjemność przede wszystkim) poznać nieco prowincję Malagi (od połowy lutego mieszkamy w miasteczku Benalmádena Costa) i prowincję Kadyksu. Mąż pochodzi  z Kadyksu dzięki temu już kilkakrotnie byliśmy w tamtych stronach.
Dane mi było również zobaczyć  Sewillę, Granadę i Alhambrę oraz pospacerować po Kordobie. Oprócz tego urządziliśmy sobie spontaniczny wypad z San Fernando w góry, w okolice Arcos de la Frontera (Sierra de Cádiz – Góry Kadyksu). 
Jak już wspomniałam mieszkamy w Benalmádena Costa. Z balkonu mamy widok na morze i plażę. Przyznaję, że nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek zamieszkam w Hiszpanii, a co dopiero, że takie widoki na co dzień będę mogła podziwiać ;) Mieszkanie tak blisko plaży ma również i swoje minusy, ale o tym może innym razem.

Vistas desde nuestro balcón. Widoki z balkonu.

niedziela, 29 maja 2016

Spacerkiem po miasteczku cz. I

Pogoda dopisuje a nasze miasteczko jest wymarzonym miejscem do spacerów więc korzystamy.  A ja przy okazji pstrykam zdjęcia. Lustrzanka była w serwisie więc zdjęcia robiłam moim starym niezawodnym Olympusem mju i telefonem komórkowym. Wyszło mi tyle zdjęć, że podzielę je na kilka części ;)
To zaczynam, pierwsza dawka zdjęć.

Parque de la Paloma. Park Gołębia.

środa, 13 kwietnia 2016

Pochmurno...

a widoki i tak piękne :)

Mam wrażenie, że ostatnimi czasy na blogu pojawia się sporo przepisów ;) A do tego jeszcze kilka postów, właśnie z przepisami, czeka na doszlifowanie i opublikowanie.  Żeby nieco zmienić tematykę podzielę się kilkoma zdjęciami miasteczka, w którym mieszkamy.

Wczoraj rano miałam okazję przejść przez Parque de la Paloma (moje radosne tłumaczenie na język polski: Park Gołębia). Z pewnością pojawi się oddzielny post o parku, bo nie jest on z pewnością parkiem typowym. Można w nim spotkać różne gatunki kaczek a oprócz tego pawie, łabędzie, koguty, kury, króliki i żółwie. I co najciekawsze dokarmianie zwierząt nie jest zakazane a wręcz dobrze widziane. Zwłaszcza przez jego mieszkańców ;) W parku znajduje się również staw i ogród z kaktusami.

Una de las entradas. Jedno z wejść do parku.

poniedziałek, 28 marca 2016

Tak daleko jak nas nogi poniosą ;)

Spacerowanie, zaraz po czytaniu książek, jest moim ulubionym sposobem spędzania czasu wolnego. Poza tym wychodzę z założenia, że spacerowanie umożliwia w dużym stopniu zapoznanie się z miejscem zamieszkania. Kiedy wychodzę z domu prawie zawsze zabieram ze sobą jeden z moich aparatów fotograficznych, a jeżeli nie to przynajmniej telefon. 
Po naszej przeprowadzce do Hiszpanii, postanowiliśmy z Mężem wychodzić codziennie na  przynajmniej półgodzinny spacer. W weekendy (i dni świąteczne) spacery są nieco dłuższe ;)

Te dwa cienie to my na spacerze ;) Estas dos sombras somos nosotros paseando ;)

środa, 24 lutego 2016

Zamieszkaliśmy w okolicach Malagi - Benalmádena Costa

Od ponad dwóch tygodni mieszkamy w Hiszpanii, a dokładniej (tak jak chcieliśmy) w Andaluzji. Kawałek drogi od Kadyksu, ale całkiem blisko Malagi. Wczoraj wybrałam się na spacer aby nieco bardziej „oswoić” miasteczko ;) Jak (prawie) zawsze aparat zabrał się ze mną.

Castillo Bil-Bil. Zamek Bil-Bil.

niedziela, 24 stycznia 2016

Migawki z Kadyksu

Jesteśmy w San Fernando już prawie tydzień a w niedzielę znowu lecimy do Polski. Tym razem tylko na chwilkę, zapakujemy nasze auto i ruszymy nim w podróż do Hiszpanii. Do przejechania cała Europa, od Lublina po Kadyks :D Ale jesteśmy bardzo zdeterminowani i do tego ograniczeni czasem. Już mamy potwierdzoną datę od kiedy mamy być w okolicach Malagi. Wydaje się, że po czasie spędzonym w Madrycie i w Krakowie, znaleźliśmy w końcu „nasze miejsce”.

Wczoraj udaliśmy się na chwilkę do Kadyksu aby kupić bilet autobusowy do Malagi. Aparat oczywiście udał się z nami ;)

Mieliśmy okazję zjeść churros.

środa, 20 stycznia 2016

Takie widoki ;)

Dotarliśmy do San Fernando, dwa dni temu. W tą stronę również wybraliśmy opcję przez Malagę.
W niedzielę, dzień naszego wylotu, takie oto jeszcze widoki podziwiałam z rana.

Upodobałam sobie badylki ;)

piątek, 15 stycznia 2016

I jeszcze więcej śniegu :D

Dziś znów dopadało. I oczywiście nie mogłam się oprzeć i zabrałam aparat na spacer ;) Spacer wynikał „z przymusu”, bo miałam umówioną wizytę u fryzjera :D Więc pstryknęłam na szybko  kilka zdjęć przed fryzjerem i kilka na spokojnie już po :)

Lubelski Wąwóz.

czwartek, 7 stycznia 2016

-3° na Trzech Króli

Nocą dopadało nieco śniegu. Od razu przy śniadaniu zapowiedziałam Mężowi, że idziemy na spacerek. Nie miał obiekcji a w trakcie spaceru nawet zgłosił postulat o jego wydłużenie ;) Odpowiednio odzianym to i przy -3° można spacerować.

Badylek.