piątek, 2 września 2016

San Fernando (Cádiz) – szlak turystyczny El Carrascón

Zdecydowaliśmy się opuścić nasze dotychczasowe miejsce pobytu - Benalmadenę. Być może powstanie post o powodach naszego wyjazdu, bo trochę rzeczy się na to złożyło. Jeszcze nie wiemy gdzie ostatecznie się zadomowimy. Obecnie od kilku dni przebywamy w San Fernando (Cádiz), wybraliśmy się więc na krótki spacer na pobliskie marismas (rozlewiska wodne). Znajduje się tam szlak turystyczny El Carrascón (hiszp. sendero El Carrascón). Służy głównie do spacerów i biegania, ale dozwolone są również przejażdżki rowerowe a nawet konne.  Rozlewiska pięknie się prezentowały pod koniec stycznia / na początku lutego kiedy zdawały się tonąć w morzu żółtych kwiatów. Ale i teraz, pod koniec lata, mają niezaprzeczalny urok. Panuje tam wszechogarniający spokój i cisza. Nie ma turystów, wiecznego, nieustającego zgiełku ani zapachu restauracji indyjskiej. Jest za to przestrzeń, natura i silnie wiejący wiatr (hiszp. levante), który bardzo lubię (pod warunkiem, że nie jestem wtedy na plaży ;)).

sobota, 5 grudnia 2015

Moje małe obsesje ;)

Obsesje fotograficzne mam na myśli ;) Jednym z moich hobby jest robienie zdjęć. Moją uwagę przyciągają często latarnie uliczne, okna, balkony. Te ostatnie zwłaszcza w Hiszpanii, wydają się być dużo bardziej kolorowe niż te w Polsce albo po prostu bardziej rzucają się w oczy.

Na początek kilka hiszpańskich miast.

Cádiz. Kadyks.

piątek, 20 listopada 2015

Kwiat aloesu

Aloes jak wygląda każdy z pewnością wie. Wiem i ja ;) Mam nawet jeden w doniczce. Kilka miesięcy temu go przesadziłam, a raczej odmłodziłam ;) I teraz jest naprawdę mały.

Dlaczego wspominam, że jest mały? Z bardzo prostej przyczyny, w San Fernando po raz pierwszy  zobaczyłam „aloes na wolności” ;) I jaki jest, każdy widzi :)
 
 

piątek, 6 listopada 2015

Suszarnia z widokiem

Kiedy mieszkałam z rodzicami i siostrą w bloku w Lublinie mieliśmy klucz (który dzieliliśmy z sąsiadami) i dostęp do tzw. suszarni. Jednak jako że nasze mieszkanie miało spory balkon praktycznie nigdy z niej nie korzystaliśmy. Dodatkowym „utrudnieniem” było to, że trzeba było do niej dotrzeć . Problemem nie było wjechanie windą na ostatnie, dziesiąte piętro i pokonanie dodatkowego półpiętra schodami, problem pojawiał się wraz z otwarciem drzwi. Za nimi znajdował się korytarz, słabo oświetlony a raczej praktycznie zawsze ciemny, ponieważ żarówki znikały w tajemniczych okolicznościach. Same suszarnie także były dosyć kiepsko oświetlone ale spełniały swoją funkcję. Pranie schło szybko.

I pewnie w mojej głowie pozostałby tylko taki obraz suszarni w bloku. Jednak miałam szczęście poznać suszarnie hiszpańskie ;) Najczęściej znajdują się na dachu budynku aczkolwiek spotkałam się też z suszarniami na patio. Jednak tylko te na dachu mają interesujące widoki. Rozwieszanie i zbieranie prania to sama przyjemność.

Suszarnia na dachu. San Fernando (Cádiz) 

środa, 28 października 2015

Początki

Już kilkakrotnie zabierałam się za napisanie pierwszego posta. Jednak zawsze coś stawało mi na przeszkodzie ;) Z tego co widziałam na innych blogach powinnam napisać coś o sobie i o tym co zachęciło mnie do rozpoczęcia pisania bloga.

Obecnie przebywamy z Mężem na przedłużonych wakacjach. Po dziesięciu latach pracowania w korporacjach zdecydowaliśmy się odpocząć i zdecydować co chcemy robić dalej. Przez jakiś czas przebywaliśmy w Lublinie, moim rodzinnym mieście, które jeszcze z pewnością się pojawi na blogu. Obecnie jesteśmy w Andaluzji, w San Fernando miasteczku położonym niedaleko Kadyksu.
Postanowiłam założyć blog bo chciałam spróbować czegoś nowego. I to coś „nowe” będzie o wszystkim po trochu.

Na początek kilka zdjęć Lublina:

Zamek Lubelski